trasa: KRAKOWCY KIEROWCY

data: 2010 luty/marzec

autor: Dziobak

Kiedy po pierwszy przyjechałem do miasta Krakowa, byłem nie tylko przerażony wielkich ruchem miejskim, byłem również zafascynowany tempem jazdy, lecz przede wszystkim oczarowany sprawnością, sprytem oraz umiejętnościami poruszania się po ulicach miasta. Wówczas byłem młodym chłopczykiem zafascynowanym jazdą autem. W moim miasteczku (Nowym Sączu) wszystko toczyło się inaczej. Każdy pilnował się na ulicy i taki ktoś jak ja byłem wybrykiem, który nie potrafił jeździć z przepisami (za wszelką cenę). W Sączku nikt nie wyjechał z ulicy podporządkowanej dopóki nie było wolnego przejazdu z jednej i drugiej strony. Wpuszczanie kogoś z ulicy podporządkowanej czy jazda na zamek było procederem niedopuszczalnym i nie mieszczącym się kanonach jazdy…

Od tego czasu zmieniło się wiele, przybyło mnóstwo aut (obecnie przybyło mnóstwo dobrych aut). W Krakowie zrobiło się naprawdę ciasno, ale czy tylko, dlatego, że aut jest więcej? Według mnie nie. Kierowcy krakowscy z kozaków stali się zwykłymi maruderami. Nie ma nich już dawnego polotu, werwy, dynamiki. Ruszanie na skrzyżowaniu po zmianie świateł: TRAGEDIA, kultura na drodze: SŁABA, tempo jazdy: ZA WOLNE.

Ja przez ten czas się postarzałem powinien przestałem kozakować na drodze, a i tak taki sposób jazdy jest dla mnie słaby – to oznacza jedno KRAKUSI JEŻDŻĄ SŁABO I CORAZ GORZEJ. Ech życie, życie…