trasa: Nowy Sącz - miasto pod lodem

data: 2011 styczeń 08

autor: Dziobak

  W nocy z 8/9 stycznia miałem wątpliwą przyjemność poruszać się po drogach Nowego Sącza. Ósmego dnia stycznie przyszła odwilż i padał deszcz, a w nocy przyszedł przymrozek co poskutkowało "szklanką" na jezdniach i nie było w tym nic dziwnego (bo takie są prawa natury), gdyby nie to, że ta sytuacja nie spowodowała żadnych ruchów ze strony władz miasta, ani przedsiębiorstw, które winny dbać o stan nawierzchni. Jeździło się fatalnie, było ślisko i bardzo niebezpiecznie. Dobrze że w okolicach godziny 4 rano było bardzo mało aut, bo pewnie skończyło by się to licznymi stłuczkami.

  Zaskoczony jednak został zupełnie kiedy wyjechałem poza obszar Nowego Sącza. W Sączu ślisko, a za miastem mokro, ale nie ma lodu. Ktoś mądrzejszy niż nasi władni wymyślił, że jak spada temperatura, opad się skończył i istnieje możliwości gołoledzi, to trzeba posypać drogi, żeby jeździć bez stresu. Zupełnie inna jazda zarówno po drogach za miastem jak i po drogach Starego Sącza.

Jedyna zaleta opadów, to że spłynął śnieg z ulic po prostu natura wspomogła i wyręczyła bezsilne władze miasta.

Dopiero wracając do Nowego Sącza (w okolicach godziny 5 rano) napotkałem jeden (dokładnie JEDEN) pług, który posypywał ulice. Ciekawe skąd wynikało takie opóźnienie przypuszczam, że ma to związek z niedorozwojem i niekompetencją zarówno dyrekcji przedsiębiorstw zajmujących się przygotowaniem ulic jak również władz naszego grodu.

Dla mnie totalna porażka