trasa: Kraków - jeszcze nie zima a już dramat na drogach

data: 2011 listopad i grudzień (a nawet dłużej)

autor: Dziobak

Uwaga krakowscy kierowcy!

Kiedy nastał pierwszy dzień wietrznej i deszczowej jesieni miałem tą nieprzyjemność, że byłem zmuszony przejechać przez Kraków, z Azorów na Nową Hutę. Niestety trasa przejazdu nie wiodła najkrótszą drogą. Podejrzewam jednak, że niewiele by to zmieniło. Jechałem długo a droga była strasznie męcząca, głównie z winy kierowców z miasta Krakowa. Podróż ta spowodowała, że postanowiłem napisać o jeździe po Krakowie, gdyż dyskomfort przemieszczania się autem po mieście Kraka odczuwam nie od dziś, a nawet nie od wczoraj.

 

Oto moje spostrzeżenia:

  1. Krakowski kierowca jest szybki! Niezależnie czy jedzie 40 czy nawet 60 km/h, porusza się lewym pasem. Dlaczego? Nawyki prosto ze stolicy. Niby Sikorowski śpiewa „nie przenoście nam stolicy do Krakowa” i faktycznie Krakusy nie lubią tego, co warszawskie, ale w piosence nie ma nic na temat tempa jazdy lewym pasem, więc ta reguła się nie liczy. A może krakowski kierowca jako świetny kierowca narzuca takie tempo jazdy w przekonaniu, że nikt oprócz niego tak szybko nie pojedzie? Kto wie…

  2. Ograniczenie prędkości do minimum - to główna zasada jazdy po Krakowie. Jeżeli jest znak ograniczenia prędkości do 70 km/h – nie wolno przekroczyć 60’tki. Jeżeli znak ogranicza prędkość do 50km/h, krakowski kierowca zwolni do 40 km/h. Jak stoi fotoradar (mimo, że jest nieczynny bo ktoś zamalował obiektyw farbą), to i tak trzeba zwolnić, najlepiej 20km/h poniżej dozwolonej prędkości. A nóż za słupkiem, na którym stoi fotoradar, czai się policjant lub jest to tylko prowokacja, bo właśnie w Krakowie policjanci mają wszystko widzące obiektywy. Kto wie…

  3. Sygnalizacja świetlna nie rusza kierowcę z Krakowa, w końcu jest u siebie i spieszyć się nie musi. Dlatego przez skrzyżowania ze światłami przejeżdża tylko kilka aut. Być może jest to wynik centusiowatej natury krakusów? Jeżeli za szybko się ruszy, to auto spali o jakieś pół litra więcej na stówę i co, … i problem. Ale jak w takim razie wytłumaczyć fakt, że na całym świecie kierowca jak widzi zielone światło na skrzyżowaniu, to przyspiesza, żeby zdążyć przejechać. Ale nie w Krakowie, w takich sytuacjach zwalania się albo hamuje. Ciekawe dlaczego? Może z euforii lub w wyniku odstresowania następuję rozprężenie: hurra! Znowu się udało przejechać przez skrzyżowanie, co za ulga. Poza tym, trzeba oddalić czas stresu przed kolejnym problemem, czyli następnym skrzyżowaniem. Kto wie…
    W zasadzie kierowców krakowskich nie obowiązują światła. Co za różnica czy przejedzie się na zielonym czy na czerwonym? W końcu jest u siebie to wszystko mu wolno.

  4. Krakowski kierowca ma gdzieś innych kierowców. Z reguły nie ustąpi. Nie przepuści nikogo, szczególnie na obcej rejestracji, jeszcze musiałby komuś zrobić lepiej. PO CO?! Skoro ja mogę jechać wolno, to inni też – tak chyba kombinuje krakus(ka). Niestety częściej rzecz dotyczy damskiej części kierowców (serdecznie przepraszam kobiety, które Se radzą). Z resztą przy tej okazji wychodzi „szabelka i pawie piórko” krakowiaka. Jeżeli krakowski kierowca pojedzie nie tak jak powinien, to uważa, że jest sprytny i u siebie. Ale jak ktoś inny będzie chciał być sprytniejszy od niego, a nie daj boże wjedzie mu przed maskę (nie koniecznie wymuszając pierwszeństwo), to HAŃBA CI GŁUPI PINGWINIE (cytat z filmu „Pingwiny z Madagaskaru”). Takiego pirata drogowego i chu…ligana na drodze trzeba otrąbić, zwyzywać (nawet przez szybę) a najlepiej próbować uczyć poprawnej jazdy.

  5. W Krakowie od zawsze było ciasno na drogach. Chociaż obecnie jest coraz więcej dwupasmówek, to i tak dominują drogi wąskie i ciasne. Krakowski kierowca powinien o tym wiedzieć, bo przecież jeździ tu od zawsze (w końcu jest Krakowskiem kierowcą). Dlatego dziwi mnie to, jak bardzo kierowcy z Krakowa są zdziwieni, zaskoczenie i zagubieni na ulicach swojego własnego miasta.
    Standardowe problemy Krakowskiego kierowcy, mimo że jest u siebie, nigdy nie potrafi ustawić się na właściwym pasie. W ostatniej chwili zdaje sobie sprawę, że właściwie to powinien z innego pojechać i wtedy jest chamskie wciskanie się poza kolejką!

  6. Ronda, to kolejna zmora krakowskich kierowców. Nie wiedzieć czemu, przecież dzięki nim na skrzyżowaniach nie musi być świateł, nie trzeba się stresować, że zabraknie czasu na przejechanie na zielonym, że trzeba ruszyć na określony znak itd. Ale nie w Krakowie, tutaj musi być inaczej. Po pierwsze: jeżeli wjeżdżam na rondo, niezależnie od liczby samochodów czy widoczności, trzeba się zatrzymać. Po drugie: jak wjeżdżamy na rondo zawsze w pierwszej kolejności spójrz w prawo (ALE PO CO!). I wreszcie po trzecie: na rondo zawsze wjeżdżaj z prawego pasa (nigdy nie z lewego) niezależnie od tego, na którym zjeździe opuścisz rondo.

  7. Najlepszym miejscem do parkowania dla krakowskiego kierowcy jest prawy pas jezdni. Jeśli potrzebuje coś załatwić, zostawia auto na światłach awaryjnych i idzie sobie np. do sklepu. I o ile w Krakowie najczęściej można dostać mandat od straży miejskiej za zaparkowanie w miejscu , gdzie nikomu samochód nie przeszkadza, nie zasłania widoczności ani nie stwarza zagrożenia o tyle za takie parkowanie straż miejska nie kara mandatami. BARDZO DZIWNE!

  8. To co napisałem nie koniecznie musi być czymś niewytłumaczalnym. Choćby dlatego, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąca czyli skoro instruktorzy pozwalają kursantom (w ramach bezstresowej szkoły jazdy) jeździć po ulicach Krakowa byle jak, to nic dziwnego że później kierowcy (po takich szkołach) też jeżdżą byle jak. Jeżeli instruktor pozwala żeby auto toczyło się po ulicach (bądź co bądź) wielkiego miasta z prędkością 30km/h (czasem nawet nie całe), to skąd adept ma wiedzieć, że można jechać szybkiej. Skoro instruktor nie wymusza na kursancie szybkiego opuszczania skrzyżowania – to tak nauczony kierowca nie umie inaczej itd. Przykłady można mnożyć. Aż czasem mam ochotę zatrzymać taką L-ke i powiedzieć, do kursanta, żeby zmienił szkołę nauki jazdy, a na pewno instruktora, bo z niego będzie kolejna łajza na drodze. Może wreszcie (panie i panowie instruktorzy) zaczniecie uczyć kursantów nie tylko jak zdać egzamin, ale również jak poprawnie poruszać się po drogach Krakowa lub może warto zmienić nazwy nie szkoła jazdy lecz szkoła zdawania egzaminu na prawo jazdy.

  9. Wyżej wymienione zachowanie kierowców w Krakowie może być spowodowane po części, (ale jest to tylko moje wytłumaczenie, żeby w tym co piszę było choć trochę pozytywnego myślenia - hehe), fatalną (miejscami) organizacją ruchu. Oto dwa (i tylko dwa) przykłady „niezłych” krakowskich rozwiązań.:

  • ul. Prądnicka, dojazd do Alei Juliusza Słowackiego (Nowy Kleparz). W tym miejscu droga ma dwa pasy w kierunku Alei. Niestety po prawej stronie drogi jest pas dla autobusów, a po lewej dla pozostałych pojazdów. Przy skrzyżowaniu z ul. Wrocławską następuje nagła zmiana pasów. Autobusy muszą skręcić w lewo na pętlę i przystanek przecinając pas lewy a inne pojazdy muszą zmienić pas na prawy, ponieważ jest zwężenie do jednego pasa (brawo).

  • ul. Garbarska (dojazd do Karmelickiej) – na tej ulicy (jednokierunkowej dla samochodów) pas dla rowerów nie biegnie po prawej stronie jezdni tylko po lewej, pomiędzy pasem dla aut i parkingiem. Tak, że kierowcy którzy wyjeżdżają z parkingu nie tylko muszą uważać na samochody, ale również na rowerzystów jadących pomiędzy pasem ruchu a parkingiem.